Flaga Zagłębia na szczycie Kazbeku. Teraz pojawi się w Czeczenii

Waldek Malina, sosnowiczanin i podróżnik z zamiłowania, to postać warta zapamiętania. Wkrótce wyruszy po swą kolejną, życiową przygodę.

Do 40. roku życia prowadził standardowy tryb życia, gry komputerowe, koledzy i piwko - to była jego jedyna pasja. Jednak urodziny okazały się przełomowe i spowodowały, że postanowił coś w swoim życiu zmienić, pozostawić coś po sobie, a także... promować swoją małą ojczyznę. 

Rozpoczął delikatnie, choć dla wielu osób i tak już był bohaterem - przejechał ponad 700 kilometrów na kupionym w komisie rowerze - z Sosnowca do Świnoujścia.

Później było już trudniej. - Spodobało mi się, pomyślałem, że to jest to, co chciałbym w swym życiu robić. To świetna przygoda, okazja do poznawania jakże innego świata oraz ludzi - mówi Waldek Malina, który za kolejny cel obrał sobie Gruzję. Później była jeszcze Armenia, Azerbejdżan, Mongolia, a także wysokogórskie wyprawy, np. na Kazbek.

Podróże jednak nie sprowadzały się do nocowania w hotelach i jedzenia w restauracjach. - Nic z tych rzeczy - mówi Waldek. - W moim przypadku najważniejszy jest transport do danego kraju, a już będąc na miejscu, podróżuję swym starym rowerem z całym ekwipunkiem. Mając namiot, mam zapewniony nocleg. Trzeba jednak podkreślić gościnność mieszkańców, którzy często proponują pomoc czy też gościnę - mówi.

W ten sposób jednocześnie promował Sosnowiec i Zagłębie, zaopatrzony zawsze w kilka rzeczy z herbem czy logotypem. - Dostaję od Urzędu Miejskiego różnego rodzaju wsparcie. Rozmawiam z ludźmi, interesują się, pytają o me miasto Sosnowiec, a ja często odpowiadam - "to mój gorad, ja tu żywiot”. Mój rosyjski, wyniesiony z czasów podstawówki, daje radę – wspomina z uśmiechem.

10 sierpnia wyruszył w prawdopodobnie najtrudniejsza wyprawę - do Czeczenii. Tam również pokaże Sosnowiec z jak najlepszej strony. Jak sam mówi - kolejny raz udowodnię że Sosnowiec łączy ludzi. I pokażę co potrafi starszy facet, z tego właśnie Sosnowca.